Pierwsze dwie edycje odbyły się w Przedborzu, trzecia z kolei w Suchych Rzekach. W tym roku ponownie odwiedziliśmy Bieszczady. Na warsztaty wyruszyliśmy wprost z Sympozjum Dipterologicznego w Koniówce, 20 km. od Zakopanego, które odbyły się w dniach 23 i 24 maja. Zgromadziły one zarówno uznane w świecie muchologów autorytety, jak i rozpoczynających karierę studentów, oraz zupełnych amatorów, do których i ja się zaliczałem. Wymienić wypada takie nazwiska jak: Anna Klasa, Agnieszka Soszyńska -Maj, Andrzej Palaczyk, Cezary Bystrowski, Andrzej Woźnica, Bogusław Soszyński, Łukasz Mielczarek, Roland Dobosz, Tadeusz Zatwarnicki – przepraszam za brak tytułów naukowych, lecz nie chciałbym się pomylić, a sylwetki i tak przedstawię w bliżej nieokreślonym czasie. Popołudniowe sesje referatowe następowały po wyjściach terenowych; najczęściej celem wędrówek było torfowisko wysokie Wielka Puścizna, dzielące się na utrzymaną w stanie naturalnym, obficie porośniętą kwitnącym bagnem część polską i wyeksploatowaną część słowacką. I choć w znacznej części okazało się ono być niemal pustynią, jak to niektórzy określili – to jednak lokalnie biotop obfitował w ciekawe muchówki. Zwłaszcza osoby zainteresowane rodziną Ephydridae były więcej, niż zadowolone, znajdując wiele rzadkich gatunków. Większość z nas skupiała się wszakże na Syrphidae. W tym przypadku różnorodność gatunkowa nie była oszałamiająca, lecz lista gatunkowa ciekawa. Bardzo liczne Blera falla i Sericomyia lappona zalatywały na nasłonecznione tereny porośnięte borówką bagienną. Mniej licznie towarzyszyły im m.in. Cheilosia Chrysocoma i Eristalis z grupy gatunkowej rupium, a także smoliście czarne Hybomitra micans z rodziny Tabanidae. W powietrzu patrolowały rewir okazałe samce Chrystoxum fasciolatum, które pierwotnie wziąłem za Callicera aenea i nawet wskazałem stanowisko w celu potwierdzenia moich przypuszczeń. Łukasz Mielczarek złowił jednego z dwóch osobników i wyszło szydło z worka: oczywiście się pomyliłem. Teraz uważam, ze dobrze się stało, bo na obserwacje tego gatunku prężca nie mam szans w okolicach Łodzi. Łukasz natomiast odnalazł stanowisko bardzo cennej i rzadkiej Xylota cearuleiventris. Właściwie za jedyny zawód uznać należy brak Eristalis cryptarum, której w tym biotopie należało się spodziewać.
W sobotnie popołudnie wysłuchaliśmy drugiej i ostatniej sesji referatowej. Spośród wysłuchanych także i w piątek wykładów w pamięć zapadły mi te o bzygowatych Lasku Mogilskiego pod Krakowem (Łukasz Mielczarek, Anna Witek), muchówkach naśnieżnych (Agnieszka Soszyńska – Maj), rozmieszczeniu i biologii rodzaju Rhingia (Robert Żóralski), oraz rączycach niektórych rejonów Tatr (Cezary Bystrowski) i swoistej reaktywacji pięknej muchy z rodziny Pyrgotidae, uznanej za wymarłą w naszym kraju Adapsilia coarctata (Anna Klasa). Potem kolacja przy grillu, a w niedzielne przedpołudnie wyjazd do oddalonego o jakieś 300 km Wołosatego.

Czarek Bystrowski – specjalista od Tachinidae
W porównaniu z sympozjum na warsztatach zameldowała się skromna liczba uczestników. W zestawieniu z rokiem 2013 brakło bodaj 3 osób, w tym nieodżałowanego Alberta Rubachy, którego na zawsze zachowam w pamięci. Debiutanci to Ania Witek i Paweł Lipski, znany niektórym jako Palipa. Nieformalnym szefem i duszą, lokomotywą, patronem itp. całego przedsięwzięcia jak zawsze był Bogusław Soszyński, solidnie wspomagany przez Łukasza Mielczarka.
Wołosate leży na terenie Bieszczadzkiego PN, tuż przy granicy z Ukrainą. Dlatego ww. organizatorzy zadbali o niezbędne zezwolenia na poruszanie się po Parku, także poza szlakami; Straż Graniczna została powiadomiona o naszej aktywności.
Kolejne dni przebiegały według standardowego schematu: śniadanie, teren, obiad, teren, kolacja, dyskusja połączona z preparowaniem złowionych okazów. Lista gatunków byłaby zbyt długa, aby ją tu umieszczać. Dominantami okazały się być m.in. Brachyopa vittata, Temnostoma bombylans, Temnostoma angustistriatum, Temnostoma apiforme, Merodon ruficornis, Cheilosia impressa, Xanthadrus comtus. Dopisała uznawana za bardzo rzadką Cheilosia derasa. Pojedynczo, lub w liczbie kilku osobników obserwowano min. Arctophila bombiformis, Brachypalpoides lentus, Pocota personata, Chrysotoxum arcuatum, Eristalis alpina, Meligramma cingulata, Chalcosyrphus valgus, bardzo rzadką Epistrophe diaphana. Ja ponownie odnalazłem stanowisko Xylota ignava. Z nie-bzygów warto odnotować występowanie endemicznej nasionnicy Platyparea carpathica.
Najczęstszym celem wypadów terenowych były okolice miejscowości Bereżki, już poza parkiem narodowym, w tym brzeg potoku Wołosate.

Paweł Lipski eksploruje stanowisko Elaphrus ullrichii
Najbardziej wyczerpujące wyprawy miały miejsce w połowie tygodnia. Część uczestników wybrała Tarnicę i Rozsypaniec. Ja , Andrzej Szlachetka, Adam Tofilski i Robert Żóralski zdecydowaliśmy się iść w kierunku Połoniny Caryńskiej. Byłaby to pestka, gdybyśmy szli szlakiem, lecz my w znacznej mierze wybraliśmy drogę poza szlakiem, przez las, stromiznami, byle do przodu. Kilkugodzinna eksploracja terenu nie przyniosła rewelacji większych, niż gdzie indziej – może poza licznymi Ceonomyia ferruginea i salamandrami plamistymi w liczbie sztuk 5, które zauważyliśmy na powalonym, zmurszałym buku. Dwie wyciągnięte na pniu, reszta skryta w próchnie, tylko łebki im wystawały. Kontrastowe ubarwienie wcale nie ułatwia ich wypatrzenia na tyle, na ile można by się było spodziewać. Aha, tego dnia premierowo widziałem niepylaka Parnassius mnemosyne.
W środę dołączyli do nas nowi goście, dwaj wybitni chrząszczarze. Fajnie było popatrzeć na metody ich pracy i ich specyficzny sprzęt. A także posłuchać, co mają do powiedzenia. Paweł Jałoszyński lubi i potrafi mówić konkretnie i fachowo, a jednocześnie z polotem. Za najbardziej spektakularną jego argumentację uznałem tę, w której przekonał chyba nie tylko mnie, że hipoteza próbująca wyjaśnić morfologię chrząszczy i muchówek myrmekofilnych jako formę mimikry mającą je upodobnić do mrówek pozbawiona jest rzetelnych przesłanek. W zamian zaproponował coś bardziej fascynującego – wszystkie te wyrostki i zmodyfikowane części ciała, które na pierwszy rzut oka narzucają wręcz wniosek, że ich funkcją w oczywisty sposób ma być ułatwienie udawania mrówek – a więc w efekcie oszustwo – w istocie rzeczy powstały być może w innym celu (na tyle, o ile można mówić o celowości w ewolucji). Choćby jako sposób na zwiększenie powierzchni ciała, a co za tym idzie liczby receptorów rożnego rodzaju, wyjątkowo przydatnych w specyficznym, ciemnym i złożonym biotopie, jakim jest mrowisko.
Ostatniego dnia Zbyszek Mocarski złowił najbardziej tajemniczego i prawdopodobnie najrzadszego z wszystkich obserwowanych na warsztatach bzygów. Z pewnych względów nie zdradzę, jaki to przypuszczalnie gatunek. Napiszę tylko, ze znany jest z nie więcej jak 30 – 40 osobników w Europie (edit: Robert przeprowadził małe śledztwo, z którego wynika, że znanych osobników jest ponad 80), jego najbliższe stanowiska to Alpy i Bałkany i być może został już wcześniej w Polsce złowiony, ale na razie za wcześnie, aby wnikać w szczegóły.
W piątek wieczorem pogoda się totalnie zepsuła i nieco już zmęczeni oficjalnie uznaliśmy IV Warsztaty Dipterologiczne za zamknięte. Za rok przypuszczalnie Biebrza.
Czy możliwe jest już poznanie tożsamości tajemniczego bzyga? 😉
Ostatecznie rzeczywistość okazała się dość prozaiczna. To była nietypowa Cheilosia chrysocoma. Można powiedzieć, że z dużej chmury mały deszcz. Ale emocje niezapomniane. Super było widzieć w akcji Bogusia, Łukasza, Roberta – dla mnie legendy syrfidologii o nieosiagalnym dla mnie poziomie wiedzy, intuicji i ( co najbardziej mi imponuje ) konsekwencji w stosowaniu metody naukowej.
Wraz z odejściem Bogusia już nigdy nie będzie tak samo…