Lynn Margulis forsuje przekonanie, że „rozmiar penisa nie jest głównym czynnikiem warunkującym satysfakcję seksualną kobiet, ani też duży penis nie gwarantuje kobiecie przyjemności”.
Być może. Ale jestem pewien, że niewiele kobiet zadowoliłoby się penisem, jakim mają szympansy; niecałe 8 cm. długości, mniej niż 1,5 cm. grubości. Żadna pojedynczo płciowo dobrana cecha nie gwarantuje satysfakcji. Margulis nie odkrywa Ameryki. Jasne jest jednak, że wielkość ma znaczenie.
Mężczyźni mają najdłuższe, najgrubsze i najbardziej elastyczne penisy ze wszystkich żyjących naczelnych. Nie wiemy, jakie penisy miały wymarłe hominidy, gdyż nie ulegają one fosylizacji. Goryle i orangutany – około 5cm. w stanie pełnej erekcji. Szympansy – 8 cm. U człowieka jest to 14 cm.. Najdłuższy zweryfikowany penis liczył 33 cm.
A przecież penisy nie są bezwzględnie potrzebne do tego, aby kopulować. Ryby i niektóre ptaki nie mają penisów. Penis wcale nie wprowadza nasienia do macicy, jak się powszechnie uważa, on tylko umieszcza je w pochwie. W momencie stosunku szyjka macicy wydłuża się i zaczyna zwisać z górnej powierzchni pochwy. Zanurza ujście w kałuży spermy, która osiadła na dnie pochwy. I stamtąd „wsysa” część nasienia, po czym kurczy się i cofa. Wraca do sklepienia pochwy, ponownie stając sie niewidoczna. Z tego jasno wynika, ze penis nie musi być ani długi, ani masywny, aby wywiązać się z zadania seksualnego posłańca. Genitalia są wytworem wyboru seksualnego, nie zaś warunkiem rozmnażania płciowego. Wymóg dostarczania spermy jest istotny, ale nie decydujący. Jeszcze bardziej niezwykła od długości jest grubość ludzkiego penisa, osiągająca 3 cm. Inne naczelne szczycą sie grubością ołówka. Nie mamy też kości prącia, dzięki czemu penis ma lepsze właściwości penetrujące.
Oczywiście żyją zwierzęta o większych penisach, ale są też masywniejsze. Płetwale błękitne i humbaki moga się pochwalić 2,5 metrowymi penisami o średnicy 30 cm. Słonie mają 2-metrowe. Dziki 45 cm i jednorazowo wytryskują pól litra nasienia. Delfiny posiadają penisy z czubkami obracającymi się niezależnie od trzonu i potrafią je świadomie kontrolować.
Ludzkie penisy zostały ukształtowane także poprzez preferencje kobiet. Jako stymulatory. Było im przyjemnie czuć w sobie dużego, grubego penisa, więc takie właśnie znalazły się na męskim wyposażeniu. Kobiety dokonywały – i nadal dokonują – wyboru mężczyzn także po rozpoczęciu kopulacji. Lubiły orgazmy a większe i elastyczniejsze penisy je zapewniały, pozwalając na przyjmowanie podniecających, zróżnicowanych pozycji.
Niektórzy twierdzą, że duży rozmiar jest spowodowany funkcjonalnością i efektywnością w przekazywaniu nasienia. Wiecie, wojna plemników. Ale u naczelnych intensywność rywalizacji plemników jest silniej skorelowana z rozmiarem jąder, niż penisów. Szympansy są bardzo rozwiązłe i mają ponad stugramowe jądra. Goryle, które pilnują haremów i nie pozwalają innym samcom na „korzystanie” z haremu, mają małe jądra. U ludzi są one średniej wielkości, co dowodzi przy okazji, że nasze pramatki zdradzały partnerów.
Ludzkie penisy powstały jako stymulatory dotykowe, których używa się przy zalotach kopulacyjnych i to, jak wyglądają zawdzięczać powinniśmy kobietom. Bądź je za to winić, w zależności od punktu widzenia.
Narządem homologicznym do penisa jest łechtaczka. Wyrasta z tego samego rodzaju komórek. Także ma 3-częściową strukturę. Żołądź, trzon i rozwidlone korzenie. Podobnie jak penis, wyewoluowała dzięki preferencjom kobiet. Kobiet, nie mężczyzn. Część widoczna nie jest duża, jaskrawo zabarwiona, ani jakos szczególnie eksponowana. U czepiaków wystaje na 2,5 cm. U hien jest większa od prącia. U kobiet niewielka, dyskretnie umiejscowiona, za to bardzo wrażliwa. Służy do wyselekcjonowania tych mężczyzn, którzy zapewniają grę wstępną, kopulację i orgazmy. Łechtaczka reaguje na partnera o wysokiej sprawności fizycznej, a nawet umysłowej, niezbędnej do zrozumienia, czego pragnie kobieta. Eliminuje seksualnych egoistów. Daje orgazm tylko wtedy, gdy kobieta odczuwa pociąg do ciała, umysłu i osobowości mężczyzny.
Penis ma dostarczać coraz więcej stymulacji, a łechtaczka ma żądać jej coraz więcej. Krąg nerwów wokół wejścia do pochwy wyczuwa obwód penisa, a łechtaczka ocenia umiejętność kopulowania w rytmiczny, przyjemny sposób. Jest narządem finezyjnym. Orgazm zależy od interakcji między łechtaczką, podwzgórzem i korą mózgową. Łechtaczka jest więc wierzchołkiem psychicznej góry lodowej.
Dlatego orgazm kobiecie często tak trudno osiągnąć. Jest mechanizmem wyboru i jako taki pojawia się tylko w niektórych przypadkach. Wyjaśnia to, dlaczego kobiety i mężczyźni nie są idealnie przystosowani do wzajemnego dawania sobie łatwych, równoczesnych orgazmów. Nie każdy mężczyzna zostaje „zaakceptowany” przez łechtaczkę, ten swoisty system weryfikacji. Stephen J.Golud uznał orgazm łechtaczkowy za skutek uboczny męskiej zdolności do orgazmu. I jak to zwykle bywa z jego opiniami, nie miał racji. Orgazm łechtaczkowy jest adaptacją. Mechanizmem dokonywania wyboru. A te muszą być dyskryminujące, aby mogły pełnić swoją rolę. Gdyby wszyscy mężczyźni byli w stanie wywołać orgazm u wszystkich kobiet – selekcja nie byłaby możliwa.
Większość samic naczelnych ma płaską klatkę piersiową. Kobiety są wyjątkiem ze swoimi pękatymi, wypełnionymi tłuszczem piersiami. Ich kształt najlepiej oddają lokalne, potoczne określenia: balony, melony, bufory, itp. A przecież ilość produkowanego mleka nie zależy od objętości piersi, ale od aktywnej piersiowej tkanki gruczołowej. Przeciętna kobieta z plejstocenu wytwarzała przynajmniej 700 ml. mleka dziennie (w czasie karmienia) i spędzała na karmieniu 10 lat życia – a życie trwało krócej niż obecnie. 2500 litrów w ciągu całego życia. Ale nawet tak wysoki poziom produkcji nie wyjaśnia, dlaczego kobiety mają tak różne od innych małp piersi. Gruczoły sutkowe – te wyewoluowały wyłącznie do wytwarzania mleka, sutki – do karmienia. Piersi natomiast jako ozdoba seksualna. Tak jak kobiety ukształtowały penisy, tak mężczyźni – piersi. Po to, aby odróżnić młodsze kobiety od starszych. Przez krótki okres są sterczące i jędrne. Wskutek cykli menstruacyjnych i ciąż stają się obwisłe. W plejstocenie nie było klinik wykonujących operacje plastyczne, ani staników i kosmetyków regenerujących. Pojawiały się rozstępy i zmarszczki na delikatnej skórze, wizualne wskaźniki formy kobiety. Seksualne cv. Piersi i prącia niosły praktyczne informacje o kondycji ich właściciela (właścicielki).
Piersi są również barometrem dobrobytu. Trudniej było niegdyś mieć solidne zapasy tłuszczu, niż wyglądać jak szczapa. A to kobiety zdobywały większość pożywienia, duże piersi świadczyły o ich zaradnosci i inteligencji. Tłuszcz nie odkładał się na brzuchu, bo to wzbudziłoby u mężczyzn podejrzenie ciąży. Fakt, że obie płci rozwinęły wyraźne ozdoby seksualne, jest znamienny. U większości gatunków pojawiają się tylko u samców, ponieważ to samice dokonują wyborów. Samce mają niewiele powodów do odrzucenia partnerek.
Tak więc tylko traktowanie piersi jako wskaźników sprawności, nie zaś adaptacji na drodze doboru naturalnego, pozwala zrozumieć ich rolę i ich ewolucję. Gdyby duże piersi miały znaczenie dla karmienia, lub produkcji mleka, wszystkie kobiety miałyby duże piersi. Tymczasem amplituda rozmiarów jest pokaźna. To cecha charakterystyczna wskaźnikow sprawności, które mają umożliwić selekcję. Trzeba mieć z czego wybierać, aby wybór nie stał się losowy. Inne małpy nie poszły tą drogą, gdyż tylko człowiek przyjął postawę wyprostowaną, eksponującą klatkę piersiową.
Dlatego też przebudowie uległy nogi i pośladki. Jesteśmy jedynym gatunkiem ze stale wystającymi, półkolistymi pośladkami, które jeszcze powiększają się w okresach dobrobytu. U kobiet wypukłość osiąga kulminację w okresie ich szczytu płodności, we wczesnych latach dorosłego życia. Dzięki temu osiągają niski stosunek obwodu talii do bioder, np talia 60 cm, i biodra 90 cm dają wartość 0,7, uważaną za optymalną. Obliczeń tych mózg dokonuje bez udziału świadomości. U mężczyzn, jak i u kobiet w ciąży, bądź chorych prawie zawsze wartość wynosi 0,9 lub jest więcej. Podświadomie potrafimy obliczyć i dostrzec tę różnicę.
Ponieważ u głodujących kobiet ustaje jajeczkowanie, brak mięsistych pośladków i piersi zwiastował dawniej bezpłodność. Biegaczki długodystansowe, baletnice, gimnastyczki i anorektyczki są szczupłe, bez piersi i ponętnych pośladków – i bardzo często nie miesiączkują.
Po przyjęciu postawy wyprostowanej pośladki przestały być podstawowym wabikiem seksualnym, jako że stały się mniej eksponowane. Niektórzy badacze, a najsłynniejszym z nich jest Desmond Morris, uważają że ich rolę częściowo przejęły usta. Jesteśmy jedynymi ssakami ze stale wystawionymi na zewnątrz, czerwonymi wargami. Podobnie jak wargi sromowe, usta stają się czerwieńsze i bardziej obrzmiałe w momencie podniecenia seksualnego. Kobiety robią wiele aby je jeszcze uwydatnić. Kupują szminki i płacą chirurgom plastycznym. Wszystko po to, aby choć trochę przypominać pod tym względem Angelinę Jolie.

Angelina Jolie Źródło: http://stylonica.com/angelina-jolie/
Wargi mają najcieńszą warstwę skóry na całym ciele. Służą doznaniom. Służą całowaniu. To wymaga ciężkiej pracy. Nawet kiedy muskamy kogoś w policzek, pracuje 30 mięśni warg. Neuronowe połączenia biegnące od warg, języka, policzków i nosa do mózgu umożliwiają wyczucie smaku, zapachu, ruchu i temperatury. Z 12 nerwów czaszkowych wpływających na funkcjonowanie mózgu, 5 odgrywa rolę przy całowaniu.
Choć wszystkie te nerwy i mięśnie wyewoluowały do jedzenia, z czasem zostały udoskonalone i wykorzystane do funkcji seksualnych. A w całowaniu znalazły nowy cel. Stały się narzędziem porozumiewania się – i nie myslę tu jedynie o zdolnościach artykułowania dźwięków.
Aż dziw bierze, że całowanie nie jest częścią uniwersalnej ludzkiej natury. Robi to około 90% ludzkości. Całowanie jest wynalazkiem kulturowym, nie genetycznym. Musimy się go nauczyć. Ani Polinezyjczycy ani Maorysi nie okazują uczuć poprzez całowanie. Jeszcze w 1897 roku antropolog i filematolog ( badacz, którego przedmiotem zainteresowania jest całowanie ) Paul d’Enjoy donosił, że Chińczycy uznają całowanie za niemal tak samo przerażające, jak kanibalizm. Dziś nie widzą w tym niczego zdrożnego, wręcz przeciwnie. Siła memu.
Pocałunek jest uroczą sztuczką zaprojektowaną przez naturę do powstrzymania mowy, kiedy słowa są zbędne
Ingrid Bergman
Tajemnica powiedziana do ust, zamiast do ucha
E.Rostand
Jeśli kiedykolwiek masz wątpliwości, czy pocałować ładną dziewczynę, zawsze tłumacz te wątpliwości na korzyść
T.Carlyle
Pocałunki są jak łzy; jedyne prawdziwe to te, których nie możesz powstrzymać
Anonim
Nie wspomniałem dotąd o osławionym punkcie G (od nazwiska ginekologa niemieckiego Grafenberga). Czy takie miejsce naprawdę istnieje? Nie wiadomo na pewno. Według niektórych to 5-centymetrowa poduszeczka niezwykle erogennej tkanki umiejscowiona na przedniej ściance pochwy. Inni uważają, ze punkt G leży wtulony w gruczoły Skenego wydzielające śluz zwilżający kanał cewki moczowej. Są i tacy, którzy przekonują, że to po prostu mięsień zwieracza zamykający cewkę moczową. Niektórzy całkowicie negują istnienie punktu G. Nawet same kobiety różnią się w wydawaniu subiektywnych opinii; jedne coś tam czują, inne nie. Według mnie tajemnica punktu G kryje się w… łechtaczce. Z wiązką nerwów łechtaczkowych współdziała 15 tysięcy włókien nerwowych krocza. Łechtaczka przekracza granice anatomiczne; nerwy krocza obsługują na przykład okolice odbytu, co wyjaśnia czemu odbyt jest sferą erogenną. A jesli punkt G to miejsce, w którym da się pobudzić łechtaczkę od przeciwnej, wewnętrznej strony? Jeśli punkt G to drugi koniec łechtaczki, u jednych mniej u innych kobiet bardziej wrażliwy?
I własnie z łechtaczką wiąże się barbarzyński zwyczaj, którego nie mogłem nie poruszyć i nie potępić. Klitoridektomia. Motywowany religijnie odrażający zwyczaj usuwania części lub całości łechtaczki. Nie zgadzam się na termin obrzezanie, gdyż zabieg ten przypomina raczej amputację penisa, niż usunięcie napletka. Liczba okaleczonych dziewcząt na całym świecie sięga 2 milionów rocznie. W takich krajach jak Sierra Leone, Somalia, Dżibuti, Etiopia, praktyka ta obejmuje niemal sto procent dziewcząt. A przecież na usunięciu samej łechtaczki się nie kończy. Często przycina się także wargi sromowe mniejsze. Najkrwawszy jest jednak zabieg infibulacji; wycina się łechtaczkę i wargi mniejsze, a wargi większe nacina w taki sposób, aby można było zaszyć niezagojone powierzchnie, zostawiając jedynie otwory do wydalania moczu i krwi menstruacyjnej.
To wszystko przeżywają 7- i 8-letnie dziewczynki. Bez znieczulenia i bez specjalistycznych narzędzi, bez higieny. Jeśli „pacjentka” nie straci przytomnosci od szoku i z bólu, wyje i wyrywa się, więc musi być przytrzymywana przez kilka „asystentek” głównej pani chirurg, czyli zazwyczaj jakiejś staruchy z nożem kuchennym. Ból trwa jeszcze tygodnie po zabiegu, a wzdłuż blizny z chęcią tworzą się torbiele wielkie jak grejpfruty. Wtedy dochodzi wstyd i lęk – niewyedukowana dziewczyna obawia się, że to genitalia powracają w spotworniałej formie. Albo że dopada ją rak.
Po latach, kiedy rodzi, jej dziecko dosłownie wyrywa się z dróg rodnych, rozrywając zaszyte tkanki.
Na podstawie:
Natalie Angier – Kobieta
Goeffrey Miller – Umysł w zalotach
Chip Walter – Kciuki, paluchy, łzy
Desmond Morris – Naga małpa