Kościół katolicki a aborcja

O aborcji napisano już wystarczająco wiele, aby nie rozstrząsać ponownie jej statusu moralnego. I tego nie chcę tu robić. Natomiast nigdy dotąd nie przyjrzano się należycie przyczynom, dla których jest bezwzględnie potępiana przez tak bliski mojemu sercu katolicyzm. Prawdopodobnie dlatego, ze pozornie nie ma nad czym deliberować. Kościół uznaje zarodek za żywego człowieka, a zawsze staje w obronie życia niewinnych. Można bez cienia obłudy uznać, że godne to i sprawiedliwe. Chwalebne i chrześcijańskie, w najlepszym tego słowa znaczeniu.
A gdyby okazało się, że nie wszystko jest tym, czym się wydaje? Co, gdyby motywy okazały się mniej chrześcijańskie, mniej szlachetne?

Obecnie katolików obowiązują wytyczne zawarte przez Jana Pawła II w encyklice Evangelium vitae opublikowanej w 1995 roku. Powiela ono przesłanie swojej poprzedniczki z roku 1968, Humanae vitae. JP II , tak postepowy w wielu kwestiach, we wszystkim co dotyczy seksu kultywował bardzo dalece posunięty konserwatyzm. Nic dziwnego, że treść dokumentu jest rygorystyczna i jednoznaczna w swej wymowie. Żadnej aborcji, bez okoliczności łagodzących. Takie postawienie sprawy ma swe źródło w doktrynie katolickiej. Święty Augustyn w dziele O państwie Bożym piętnował tych, którzy sięgają po truciznę, aby udusić i usunąć z macicy poczęty płód. Pisze dalej: nie zasługują oni na miano męża i żony, złączyli się bowiem nie dla więzi małżeńskiej, lecz dla cudzołóstwa. Albo kobieta jest nałożnicą męża, albo mężczyzna kochankiem żony.
Sprowadza on aborcję do grzechu seksualnego. Nawet się nie zająknie o ludzkich prawach płodu. W Deklaracji o sztucznym przerywaniu płodu z roku 1974 Watykan potwierdził związek aborcji z grzechem pożądania przyjemności seksualnej. Evangelium vitae wiernie kroczy szlakiem wyznaczonym przez Augustyna. Najdotkliwiej bolącą solą w watykańskim oku nie jest przerywanie życia. I nie życie płodu jest tu istotne, o nie. To pożycie seksualne dla czystej przyjemności. Tego zdzierżyć nie mógł Augustyn, nie mogą i współcześni hierarchowie. Jeśli można się wyskrobać, to znaczy że można uprawiać seks jedynie dla samego seksu. To nie do przyjecia. Przyjemnosć jest niewskazana nawet wtedy, gdy para, nawet małżeńska, uczciwie seksi się z nadzieją na poczęcie; jeśli ma być sztuką dla sztuki stanowi ogromne wykroczenie przeciw cnocie. Jedyną uprawnioną i miłą Chrystusowi formą seksu jest ten, który ma na celu spłodzenie potomstwa. A fakt, ze sam Chrystus w żadnej z ewangelii nie potępiał bezwzględnie aborcji, nie stanowi problemu. Joseph Ratzinger znalazł sposób, jak ominąć tę drobną niedogodnosć. A jest to takie kuriozum, że warto je zapamiętać, tym bardziej, ze dotyczy ono nauki Kościoła w ogóle.
Święte teksty nie są właściwie rozumiane, kiedy interpretuje się je w sposób sprzeczny z żywą Tradycją Kościoła. Aby interpretacja Pisma Świętego była poprawna, musi być w pełni zgodna z tą Tradycją.
Innymi słowy, naukami Chrystusa, autentycznymi czy nie (ale przecież katolicy wierzą, ze są autentyczne; w ich autentycznosć wierzy zapewne sam Ratzinger) można sobie z czystym sumieniem podetrzeć tyłek, jeśli jego ziemscy namiestnicy stwierdzili co innego.

Poważną przesłanką potwierdzającą intencje Kościoła jest również fakt, że zarodek zyskał ludzki wymiar dopiero jakiś czas temu. Do 1869 roku Kościół twierdził bez ogródek, ze płód przed nadaniem mu duszy jest częścią ciała matki, a jego śmierć nie ma żadnego znaczenia. Dusza wstępować miała w momencie, gdy zarodek przybierał ludzki kształt, co u dziewczynek działo się rzekomo w 13, u chłopców w 6 tygodniu ciąży. Płeć żeńska tradycyjnie i przezornie znów potraktowana została po macoszemu.

Współczesne wytyczne Kościoła są dziedzictwem dwojakiego rodzaju. Myśl chrześcijańska kształtowała się w zgodzie i na wzór myśli arystotelesowskiej, a ta gani seksualność za zakłócanie wolności myśli. Bodaj ważniejsze okazały się jednak osobiste doświadczenia seksualne i uprzedzenia tych prominentów, których wizje znajdują dziś ukoronowanie w etyce chrześcijańskiej: Pawła z Tarsu, Augustyna i Tomasza z Akwinu. Pierwszy z nich był prawdopodobnie impotentem. Drugi zawiódł się na kochance, która zaszła w ciążę wbrew jego intencji. Znamienne jest tu, jak Augustyn tłumaczy genezę popędu seksualnego; warto ją przybliżyć, aby wykazać istotę chrześcijańskiego pojmowania seksualności.
Przed wygnaniem z raju problem nie istniał.
Zasiewałby wiec potomstwo mężczyzna, a przyjmowałaby posiew niewiasta, kiedy by i o ile by zachodziła tego potrzeba, rodnymi członkami pobudzonymi przez wolę, a nie podnieconymi przez lubieżność.
Seks przed zerwaniem owocu poznania nie sprawiał według Augustyna przyjemności, a i stan podniecenia seksualnego był pierwszej parze obcy. Adam zaś miał władze woli nad swoim penisem.
Są na przyklad tacy, którzy poruszają uszami, każdym z osobna, bądź obu naraz. Niektorzy naśladują i odtwarzają glosy ptaków, zwierząt i innych ludzi. Inni niższą częścią ciała stosownie do uznania wydają, nie wydzielając zadnego przykrego zapachu, tak melodyjne dźwięki, iż ma się wrażenie, że śpiewają takze tą częścią.

Tak się sprawy mają. Praojciec Adam był w stanie wygrywać tyłkiem dowolne melodie, a aktem woli zarówno strzyc uszami, jak i postawić członka na bacznosć. I dopiero nieposłuszeństwo przyczyniło się do utraty niezwykłych umiejętności.
Po upadku żądze szatańskie owładnęły człowiekiem. Odtąd mężczyznę i kobietę napełniają plugawe namiętności, czasem na samą tylko myśl o odmiennej płci.
Słusznie wstydzimy się tej żądzy, słusznie też nazywamy wstydliwymi same członki, które ona podnieca. Przed grzechem ludzkim nie tak było.
Pozostaje jeszcze problem utraty dziewictwa. I to da się załatwić:
Męskie nasienie mogłoby wówczas przeniknąć w łono małżonki bez naruszenia dziewiczości, tak jak dziś bez naruszenia tejże nieskazitelności może z dziewiczego łona wypływać krew comiesięcznego oczyszczenia.
Jak to możliwe? Z bożą pomocą oczywiście.

Przesiąknięte takimi i im podobnymi bzdurami chrześcijaństwo ustala własną etykę seksualną. Efekty mozna przewidzieć. Składa się głównie z zakazów, z pouczeń, czego czynić nie wolno. Gdyby prawy chrześcijanin miał je przestrzegać, każdy miałby gromadkę dzieci. Na szczęście wierni już dawno doszli do przekonania, że to co nakazuje Kościół nijak ma się do prawdziwego życia i ich własnego poczucia moralności.

Na podstawie:
Kate Saunders, Peter StanfordKatolicy i seks


Edit październik 2020
Dokonuje się fundamentalistyczny zamach na wolność i życie kobiet w Polsce. Zastanawiam się nad wysokością kary za nielegalną aborcję. Zapewne co najwyżej kilka lat więzienia. Wiele znacząca niekonsekwencja i pobłażliwość. Skoro zygota jest człowiekiem, to jej usunięcie winno być uznane za morderstwo z premedytacją, na dodatek na całkowicie bezbronnej i niewinnej istocie ludzkiej. Adekwatną karą byłoby 25 lat do dożywocia. A jednak tak wysokich kar na pewno nie przewidują ani pisowcy ustawodawcy, ani żadna z organizacji dla niepoznaki nazywających siebie pro-life, ani hierarchowie – mocodawcy reprezentujący Kościół Katolicki. Najwidoczniej w głębi serca dostrzegają absurd dokonywanego barbarzyństwa – to najbardziej przekonujące wyjaśnienie tej zadziwiającej dychotomii, jakie przychodzi na myśl.
Rafał Kaźmierczak (avidal)


Zobacz też:
Hipoteza avidala


avidal

64 thoughts on “Kościół katolicki a aborcja

  1. Bardzo dziękuję za taki post. Trzeba otwierać oczy ludziom i nie traktować aborcji, jak jakieś zło.. Często jest to ratunek dla życia matki, ukrócenie cierpienia dziecka. Kobieta powinna decydować sama za siebie i o tym, co dzieje się z jej ciałem. Ktoś napisał cos o alimentach- porażka podejście 😉 Środki antykoncepcyjne nigdy nie dają 100% pewności i są trudnodostępne. Za wszystko trzeba płacić. Tabletki dzień po nie spotkasz w każdej aptece. Raczej w jednej na 10… W wielu krajach antykoncepcja jest w pełni darmowa, kobiety mogą czuć się bezpiecznie. Poczucie bezpieczeństwa jest dla kobiet bardzo ważne! Jeśli nie mogą liczyć na zrozumienie partnera (cos pokroju tego od alimentów) to nie chcą mieć dzieci.. Jednak wiedza, że jeśli będą chciały, to otrzymają pomoc. Możliwość wyboru nie jest od razu podjęciem decyzji. W krajach wysokorozwiniętych aborcja jest dostępna, antykoncepcja bezpłatna, a dzieci się rodzą. Nie utrudniajmy kobietom życia, które i tak już często jest trudne.

    Panie same wiedzą co maja robić dużo lepiej niż Wy mężczyźni. Każda z nich to indywidualny temat, którego nie jesteście redaktorem 😉 Tematy rodzicielstwa i połogu są im bliższe.

  2. Wątpię, aby ktokolwiek rozsądny przypuszczał, że Kościół zmieni zasady choćby o jotę, jeśli taka zmiana nie przełoży się na dodatkowe fundusze lub wpływy. Wystarczyłoby po prostu, aby nie stanowił prawa. Oczekiwania kierowane są względem świeckiego teoretycznie ustawodawcy.

  3. Tekst nie jest ani mądry, ani dojrzały. Kościół nigdy nie negował przyjemności w seksie (co widać w cytatach zamieszczonych), a jedynie seks dla przyjemności (a więc przyjemność jako cel, co neguje w każdym innym działaniu także). Niechciana ciąża. A może wpierw warto porozmawiać właśnie o odpowiedzialności dwojga ludzi, którzy dla doznania przyjemności idą do łóżka, nie biorąc odpowiedzialności za konsekwencje tego czynu. Zarodek jest człowiekiem. Udowadnia to nauka. Kod genetyczny jest „instrukcją” człowieka, od początku do końca, i znajduje się ten kod w jądrze komórki, każdej komórki, począwszy od tych pierwszych, które się łączą. Nawet jeśli nazwiemy je „zarodkiem”, to będzie to zarodek ludzki. Dlatego każda aborcja jest zabójstwem dziecka przez jej własną matkę. zmiana słów nie zmienia sensu. A gdzie podziała się bezwarunkowa miłość matki do dziecka….?

  4. Nie rozróżniasz przepisu na człowieka od człowieka – osoby. Sam tylko kod genetyczny jako wystarczający warunek definiowalności człowieka jako osoby prowadzi do licznych absurdów. Mianem człowieka musielibyśmy określać oocyty, czyli niedojrzałe komórki jajowe. A wtedy każda aborcja powyżej 6 tygodnia życia powinna być traktowana jako wielokrotne zabójstwo. 6-tygodniowy żeński zarodek zawiera zapas takich oocytów na całe późniejsze życie. Za jednym zamachem dochodzi więc do rzezi kilkuset ludzi.
    Nie wspominając już o miliardach plemników marnowanych w każdej sekundzie.
    Gloryfikujesz potencjał i nazywasz człowiekiem strukturę w niczym człowieka nie przypominającej, pozbawionej układu nerwowego, niezdolnej do odczuwania, refleksji, świadomości. Takie podejście jest groźne z wielu powodów, z których przynajmniej część zapewne jesteś w stanie się domyślić. Ja wymienię tylko wieloletnie opóźnienia w badaniach nad komórkami macierzystymi i wciąż liczne ograniczenia w ich stosowaniu, przez co życie straciło wielu ludzi – a można było ich uratować.
    I proszę nie zasłaniaj sią bezpodstawnie i w sposób całkowicie chybiony nauką. Jest dla mnie jasne, że to katolickie episteme przez Ciebie przemawia. Wybiórcze sięganie do autorytetu nauki, kiedy to jest przydatne podczas próby bronienia ewidentnie antynaukowych poglądów odbieram jako niedopuszczalną bezczelność.

    Ale przecież artykuł nie traktuje o moralności aborcji. Celowo to zaznaczyłem wiedząc przecież doskonale, że nic to nie da w odniesieniu do reprezentantów pro-life. Ci mają w paranoicznym zwyczaju dostrzegać wszędzie wokół bezdusznych morderców nienarodzonych. W zamian starałem się wyjawić prawdziwe motywacje stojące za zakazem aborcji, antykoncepcji i seksu dla przyjemności. Dlaczego podzielasz zdanie Twoich przewodników duchowych o niemoralności uprawiania seksu w sposób hedonistyczny? Cóż w tym tak obrazoburczego, nieetycznego? Zwłaszcza, że Twoi przewodnicy jakoś nie wyglądają na takich, którzy sami stosowaliby się do narzucanych wytycznych.
    I jeszcze na koniec kolejny pokaz małostkowości charakteryzującej wszelkiej maści dewotów. Jak świat światem miłość w jakiejkolwiek postaci nie pojawia się na życzenie. Albo ją odczuwasz, albo nie. Nie próbuj więc jej narzucać, zwłaszcza w imię świętoszkowatości – nie tylko dlatego, że to totalitaryzm emocjonalny. Po prostu osiągniesz skutek wręcz odwrotny do zamierzonego, czego byś zapewne nie chciał(a).

  5. Bądź bardziej dokładny w tym, co czytasz, piszesz, ok? Instrukcja to nie jest to samo, co przepis. W kodzie jest instrukcja dla każdej komórki organizmu. (Instrukcję spełniasz punkt po punkcie. Przepis jest dla kucharza). Ale i to nie jest najistotniejsze w tym sensie, że obaj nie jesteśmy genetykami, więc nie ma co sie wymądrzać.
    Problem w tym, że bez względu na to jak odniesiesz się do organizmu ludzkiego w pierwszych dniach czy tygodniach jego życia to nie zarysujesz obiektywnie żadnej wyraźnej granicy między tym, co według Ciebie człowiekiem nie jest, a tym, co jest. Tylko jakieś arbitralne znaczniki, które zawsze można przesuwać. Skutkiem tego dochodzimy do sytuacji, jaką mamy w niektórych miejscach na świecie, gdzie aborcja dozwolona jest do momentu urodzenia, do 9-ego miesiąca (a już są postulaty, aby popchnąć ją jeszcze dalej). Uważaj na to, co mówisz, bo dzisiaj postulujesz zabijanie nienarodzonych, a wkrótce ktoś inny, idąc za tym samym tokiem myślenia, może postulować coś, pod co i Ty z jakichś powodów możesz podpadać, jako potencjalna ofiara. Dla pełnej jasności obecnie według oficjalnych danych w ciągu jednego roku zabija się w aborcjach 50 milionów dzieci na świecie. Jeden rok – 50 milionów dzieci. To daje prawie dwoje dzieci zabijanych w aborcji co sekundę. Widzisz jakie żniwo zbierają Twoje słowa? 
    I to nie jest manipulowanie emocjami. Trudno pojąć jak można rozumować, by sądzić, że z matki – człowieka i z ojca – człowieka może powstawać coś, co na jakimś etapie swojego rozwoju nie jest człowiekiem, i wtedy można to zabić? Taka przerwa, pustka. Żart.
    Nie, wprowadzając słowa rzadko stosowane nie dajesz  żadnego merytorycznego argumentu. Oocyty to komórki jajowe żeńskie. Należą do człowieka, ale człowiekiem nie są. 
    Także pisząc: „sam jesteś w stanie się domyśleć” nie podajesz żadnych argumentów, tylko sugerujesz tym, co czytają tę rozmowę, że takich spraw jest mnóstwo i wszyscy to wiedzą. Ale to nie jest argument, a błąd logiczny. Sorry, ale i dalsze argumenty o rzekomych opóźnieniach w badaniach komórek macierzystych nie stoją w żadnym bezpośrednim związku przyczynowo-skutkowym z tematem tej rozmowy. Ciągle starasz się stworzyć wrażenie, ze masz całą kieszeń oczywistych argumentów, a nie są one wcale oczywiste, a i logicznie patrząc trudno je nazwać rzeczowymi. 
    Dalej starasz się obrażać przeciwników aborcji sugerując, że są „betonami” lub dewotami. Słabe to jest, bo jest kolejnym błędem logicznym (ad persona). Dla jasności, bo to się dzisiaj myli, mówię o logice jako nauce matematycznej, a nie, jak to się mawia: „logicznie rzecz biorąc”, co najczęściej oznacza coś w stylu: „wydaje mi sie”, czy „na chłopski rozum”. Zatem chętniej bym widział merytoryczne argumenty, a nie próby obrażania nas, czy ideologiczne „stwierdzenia na okrągło”, jak w przypadku tych opóźnień naukowych.
    Co do samego hedonizmu. Wystarczy byś się wczytał uważnie w to, co cytujesz, bo tam są argumenty przeciw hedonizmowi. Ale postaram sie krótko uwypuklić to, co istotne. Wykonywanie czynności w celu osiągnięcia przyjemności jest folgowaniem zmysłom. Zmysły to ciało, a ciało jest przeciwne duchowi. Piszę to ponieważ sam o sobie piszesz, że katolicyzm jest bliski Twojemu sercu, i choć nie wiem, co to określenie ma oznaczać, bo opierając sie na Twoim myśleniu raczej nie oznacza, że jesteś katolikiem, to powinieneś rozumieć to przeciwieństwo cielesności i duchowości. Dalej, folgowanie sobie w jakiejkolwiek dziedzinie jest słabe, bo osłabia człowieka charakter. Jak to mawiał pewien nałogowy palacz: raz nie zawsze, sięgając po kolejnego papierosa w ciągu dnia. Poza tym przyjemność jest chwilowa. Owszem jest czymś zupełnie innym niż radość, którą najczęściej daje spełnianie dobra. I ona wtedy jest „efektem ubocznym”, a nie celem samym w sobie. 
    A i jeszcze raz powtórzę, bo skrzętnie ominąłeś tę sprawę, co także jest błędem logicznym zwanym:(argument by selective reading): kluczem w tej kwestii jest odpowiedzialność (a raczej jej brak) w chwili decyzji o pójściu razem do łóżka. Pewnie, że nie jeden chłopczyk chętnie by sobie poszedł do łóżka z chętną na to dziewczynką. Ale już pomija się milczeniem, że na żonę to rzadko który by taką wybrał, bo skoro z jednym idzie to i z każdym może pójść. Dla siebie chłopczyk szukałby raczej … dziewicy? To są podwójne standardy. Myśląc ideologicznie tak naprawdę, nie bierzesz odpowiedzialności ani za kobietę, ani za dziecko, które dzisiaj (niestety także wśród katolików) staje sie efektem ubocznym igraszek cielesnych (chcianym lub niechcianym, ale tylko efektem ubocznym). Sprowadzacie swoim myśleniem ideologicznym i kobietę i dziecko do funkcji przedmiotów, które się używa i zostawia samym sobie, pozornie niby wolnymi. Pozornie, bo dziecko w tym myśleniu nie ma żadnych praw i wolności, ale też oszustwem jest także mówienie, że kobieta ma prawo decydować o swoim ciele (pomijam, że nie do końca w chwili ciąży to jest wyłącznie JEJ ciało). Chodzi mi o to, że decyzję o aborcji najczęściej jednak podejmuje facet. I to nie ksiądz. Bo czyż ta decyzja nie zaczyna się tworzyć w chwili, gdy dziewczyna słyszy od swojego „ukochanego”: „Co ku..a, nie zabezpieczyłaś się!”
    Tematu miłości w ogóle tu nie poruszam, bo jest za długi. Miłość nie jest emocją, choć często od emocji się rozpoczyna i emocje tworzy. Ty, jeśli katolicyzm jest bliski Twojemu sercu (choć coraz bardziej w to wątpię) powinieneś to rozumieć. To jest postawa do życia oparta o rozum. Miłość nie jest głupia i ślepa. Jest ona wyborem rozumnym: kocham, bo tak chcę. 
    I na sam koniec, nie da się rozdzielić moralności od czynów, bo czyny popełnia człowiek, a moralność jest w nim. Bez względu na to czy nazwiesz ją kodem takim czy innym, ona jest w człowieku i funkcjonuje jako jego sumienie. Dlatego ktoś powiedział (ujmując rzecz dość precyzyjnie od strony skutków), że każdy czyn spełniony przylega na zawsze do nas i prędzej czy później staje się dla sprawcy oskarżycielem. Trochę to brzmi przerażająco, i takim jest. Katolicyzm to dobrze tłumaczy jeśli ktoś chce szukać. Więc przestrzegam z czystej solidarności międzyludzkiej: zważ, co czynisz, bo jak jest napisane w Ewangelii: człowiek zda sprawę z każdego bezużytecznego słowa, które wypowiedział. Obyś nie musiał sie wstydzić swoich.

  6. Na początku rozwieję wyrażaną przez Ciebie wątpliwość – owszem, katolicyzm jest bliski memu sercu, bo bardzo mnie martwią następstwa, jakie ze sobą niesie. Cóż, to totalitarny system żądający od swojej trzody (to określenie religijne, a nie próba obrazy) prymatu wiary nad rozumem. Trudno, abym się nie przejmował. Dziwi mnie za to, czemu Ty temu systemowi ulegasz, a co więcej dobrowolnie podejmujesz się roli jego apologety.

    Myślę, że dwa z przytoczonych argumentów (nazwijmy je tak dla uproszczenia) zasługują na omówienie. Nie dlatego, że są jakoś szczególnie istotne, czy uzasadnione, ale dlatego, że są często wysuwane w przeświadczeniu o ich doniosłości.
    1. Odpowiedzialność wynikająca z uprawiania seksu. To dość zaskakujący imperatyw moralny, jeśli się zauważy, że opiera się na tej samej ideologii, która zakazuje antykoncepcji. Tak, owieczko, masz być odpowiedzialna, ale w sposób jaki ci wyznaczymy. Jan Paweł II organizował nawet specjalne wycieczki krajoznawcze do Afryki głównie po to, aby przeciwdziałać nowej na tamtejszym rynku świeckiej tradycji używania prezerwatyw. Oczywiście już istniejące życie mieszkańców Czarnego Lądu narażonych na zakażenie wirusem hiv (to były lata 80-te) nie było dla niego równie cenne co życie potencjalne, w tym przypadku odpowiedzialność nie miała znaczenia. Dziś jest wielbionym nie tylko w naszym kraju świętym katolickim.
    Konsekwencją uprawiania seksu może być ciąża. Jeśli jest niepożądana i nieoczekiwana, warto usunąć zarodek zanim stanie się myślącą, świadomą istotą. Dbając przy tym o własny dobrostan. To jest właśnie odpowiedzialność. Jednak nie może być tak postrzegana przez wyznawców religii godzących się na permanentne poniżenie godności ludzkiej i każdej niedzieli wyznających z przekonaniem, że całe zło tego świata to po trzykroć ich wina. A czynią to na klęczkach, z opuszczoną pokornie głową. I jeszcze za to płacą. A potem nakłaniają do tego samego własne dzieci. To jest dopiero skrajna nieodpowiedzialność – ok, zmarnowałeś sobie życie, ale pozwól choć swojemu dziecku na wybór własnej drogi na uczciwych zasadach.
    No i nie mniej istotna kwestia. Skąd tak niezachwiane przekonanie, że powołanie do życia kolejnej istoty to akurat to, co czynić należy? Pytałeś jej o zdanie? A może miliardy nienarodzonych, o których pisałeś, podziękowałoby potencjalnym rodzicom, że przerwali proces tworzenia ich jako osoby? Jeśli już żyjesz, to na ogół kochasz życie i cieszysz się nim. Lecz nie jest tak dlatego, że życie jest czymś obiektywnie dobrym – wszak krótkie chwile szczęścia i radości okupione są niezliczoną listą wyrzeczeń, cierpień, smutków, znoju i chłodu. Twoja święta księga popiera niewolnictwo. Gdybym miał się urodzić jako niewolnik, co jeszcze stosunkowo nie tak dawno było całkiem prawdopodobne i zależało głównie od tego, w którym zakątku świata zostałeś poczęty, że się tak po chrześcijańsku wyrażę – to wybrałbym nieistnienie. Bez wahania. Kurczowo trzymamy się życia i uznajemy je za cenne, bo tak zostaliśmy zaprojektowani przez ewolucję. Pozbawione tego entuzjazmu jednostki podążyły ślepą uliczką i nie przekazały obezwładniającego marazmu następnym pokoleniom.
    Pięknie pisze o tym Maria Pawlikowska – Jasnorzewska. Poniżej treść, jeśli jeszcze nie znasz.
    Posłuchajcie nas i was, nieurodzonych
    Dotąd cichych, dotąd bez obrony –
    Chcemy bowiem przemówić nareszcie!

    Nasze prawo – być dzieckiem miłośći,
    Powitanym jak najmilszy z gości.
    Bez zapału ku nam się nie spieszcie!

    Nasze prawo – to biała kołyska,
    Pierś łabędzie poznana w uściskach,
    Pod firanem zniesionym batystem.

    Nasze prawo – krew pełna ekstazy
    Pięknych dziewcząt i mężczyzn bez skazy,
    I kość cienka, i źrenice czyste!

    Nasze prawo – to godność człowieka!
    Niech nam czoło potem nie ocieka,
    Niech was w kabłąk nie zgina robota.

    Nasze prawo – to radość istnienia,
    A nie martwa cierpliwośc kamienia,
    A nie wieczna za śmiercią tęsknota!

    – Ktoś nas budzi niespokojną nocą-
    Z chmur wyciąga, wolno wiedzieć po co?-
    Macie dla nas coś nad sen lepszego?

    Nasze prawo – pozostać w przestrzeni
    W odległości od świateł i cieni.
    Mamy cierpieć? dla kogo? dla czego?

    Nie wciągajcie nas, smutni, za sobą
    W wasze życie osnute żałobą,
    W przeraźliwą kronikę dzienników.

    My nie chcemy ponurych suteren,
    Przekleństwa ojca, wzniesionej siekiery.
    Kołysanki z rzężenia i krzyku!

    My nie chcemy pragnienia i głodu,
    Chcemy pięknych, kwitnących ogrodów,
    W pełnym słońcu chcemy przeżyć młodość.

    Niech nas matki z bezmyślnego tłumu,
    W imię Ducha Świętego rozumu,
    Na stracenie bezmyślnie nie wiodą!

    Więc nie straszcie nas życia rarogiem,
    Bykiem starchu, godzącym nas rogiem,
    Kwaśną nędzą o krótkim oddechu.

    Cień latarni, posąg na przecznicy
    Prostytutki ubiór bladolicy
    Niech nas w ciężkim nie urodzi grzechu!

    Najpierw dary zgromadźcie bogate,
    Piękność, zdrowie, rozum i dostatek,
    Potem słońcem ogrzejcie sypialnię.

    Potem progi zamiećcie na czysto,
    Zanim bytu wielką rzeczywistość
    Zaprosicie – już nieodwołalnie.

    Kiedy życie poczujemy bliskiem,
    Drżąc, czekamy, więzieni łożyskiem,
    Czy nam piekło, czy niebo się ziści?

    Monstrualne pochyliwszy czoło,
    Wzdęte myślą ciężką, niewesołą,
    Jak ślimaki zwijamy się cisi.

    Patrząc na bok oczami bez powiek,
    Przeczuwamy, co świat nam opowie,
    Gdy z czułego wyjdziemy ukrycia?

    Chcemy prawa dla nieurodzonych!
    Od suteren po zamki i trony
    Niech nas broni przeciw grozie życie!

    Chcemy prawa, chcemy adwokatów!
    I postrachu dla tych dwojga katów,
    Którzy w koło chcą nas zapleść krwawe.

    Toż i tym, co się srebrzą od trądu,
    Wolno rodzić nas, rodzić bez sądu,
    Na pociechę, na straszną zabawę!

    2. Arbitralna granica między byciem człowiekiem a jego potencjałem. W tym jednym masz rację, że nie sposób wyznaczyć jednoznacznej, precyzyjnej granicy – brawo. Tylko co z tego? W przyrodzie tak już jest, że wszystko płynie. Do którego momentu jesteś dzieckiem, a od którego odpowiedzialnym za czyny dorosłym? Wyznaczamy arbitralną granicę i się do niej stosujemy, bo to konieczny utylitaryzm. W którym momencie jabłko jest dojrzałe, a w którym jeszcze nie? Kiedy dokładnie poczwarka przestaje nią być i staje się gotowym do wyklucia imago?
    Z twojego ogródka – w którym momencie ewolucji naczelnych Jahwe umieścił nieśmiertelną duszę? Czy miał ją już człowiek z Cro-Magnon, który z pewnością nie przestrzegał boskich nakazów i zapewne był całkowicie amoralny, bo Bóg nie zdążył podać mu instrukcji jak żyć? Czy raczej została umieszczona w zarodkach wcześniejszych przodków z rodzaju Homo. A może dopiero człowiek rozumny ją otrzymał, o czym co prawda dowiedział się dopiero 2 tysiące lat temu, bo Bóg znów nie nadążył za swoim stworzeniem – a przodkowie Homo sapiens nie byli ludźmi godnymi zbawienia, choc należą do tego samego rodzaju i są naszymi przodkami ewolucyjnymi? Innymi słowy, ich dziedzictwo jest w nas.
    Wciąż na nowo i od dawna wyznaczamy arbitralne granice i jest to cenna umiejętność. W przypadku zarodka/płodu wystarczy wiedzieć, ze przed 24 tygodniem ciąży nie pojawia się świadomość. Aby mieć całkowitą pewność, wystarczy obniżyć ten pułap do 12 tygodnia. I tak najczęściej czyni się w normalnych, niezindoktrynowanych religijnie prawodawstwach.

  7. Przyglądam się i patrzę jak do tego podejść, by coś na kształt porozumienia wyszło. Ale trudno. Mylisz pojęcia, a te podstawowe widzisz w sposób wypaczony przez ideologię. w ogóle mieszasz religię z ideologią. A to są zupełnie odrębne sprawy. O filozofii masz mgliste pojęcie, o teologii żadnego. Z logiką jesteś na bakier, co już pokazywałem Ci w poprzednim meilu. Hipotezy naukowe przyjmujesz w sposób bezkrytyczny. Jednym słowem masz to, co zarzucasz katolikom: bezkrytycznie i bezmyślnie powtarzasz to, co Ci podsuwa ideologia. Klasyczny produkt współczesnych ideologii, opartych o marksistowską teorię krytycyzmu (czyli tzw. neomarksizm kulturowy). 
    Dlaczego piszę o wypaczonych pojęciach? To nie jest tak, że każde słowo można interpretować na różne sposoby. Do tego nakłania was relatywizm, ale relatywizm jest błędem logicznym, a zatem nie może być prawdziwy. A już zupełnie nie jest tak, że świat jest taki jak Twoje myśli o tym świecie. Jeśli masz chaos w głowie to widzisz świat chaotyczny. Jeśli Twój rozum został zdekonstruowany przez ideologię to myśląc o świecie wprowadzasz do swojego myślenia jeszcze więcej chaosu (Nota bene, o to właśnie tym ideologom chodzi, bo w ten sposób najskuteczniej niszczą kulturę Zachodu i mogą rządzić ludźmi, którzy myślą, że myślą, ale tylko powtarzają frazesy ideologiczne). Tłumaczyłem Ci trochę pojęcie miłości. Podobnie zakładasz błędnie, że wiara musi być głupia i ślepa. Definicję wiary zmodyfikowali, o ile wiem, w XX, a może nawet w XXI, wieku ateiści. Wcześniej wszyscy wiedzieli doskonale, że wiara jest powszechna i wymaga materiału faktograficznego. Porównaj czy widzisz różnice między „wierzę w krasnoludki”, a tym, co masz w sobie, gdy wchodząc do pięćsetletniego kościoła i  WIERZYSZ, że sklepienie nie zawali Ci się na głowę. Podobnie wiara katolicka oparta jest na materiale rzeczowym, jakim jest Pismo święte. Oczywiście Ty, jak i każdy inny ateista może go nie uznawać, ale ten materiał rzeczowy dalej istnieje. Wiara katolicka opiera sie na rozumie. I nawet sama Ewangelia o tym pisze wprost żądając wiary rozumnej.
    Warto też wskazać to Twoje początkowe zdanie: „Katolicyzm jest bliski memu sercu, bo bardzo mnie martwią następstwa jakie ze sobą niesie”. To jest zdanie nielogiczne z powodu właśnie pomieszania pojęć. „Bliski sercu” niesie w sobie inną treść niż to tłumaczysz.
    To co dalej piszesz o odpowiedzialności jest najeżone błędami logicznymi. Przede wszystkim własne widzi-mi-się traktujesz jak prawdę o życiu. Nie potrafisz oddzielić tego, gdzie opowiadasz o swoich myślach od tego, co zostało zbadane, określone czy spisane. O nauczaniu Karola Wojtyły i tym, co dla niego było ważne, a co nie także nic nie wiesz, bo wypisujesz rzeczy jawnie sprzeczne z tym, co on sam pisał. Ale to nie stanowi dla Ciebie problemu. Te ideologię dominuje stare powiedzenie: „Jeśli fakty są przeciw nam tym gorzej dla faktów”. Z tego, co dalej piszesz widać wyraźnie, że kobieta jest dla Ciebie niczym oprócz przedmiotu do „uprawiania seksu”. To także jest klasycznym podejściem tej właśnie ideologii, dla której generalnie jednostka jest niczym (to jest normalne zważywszy na oparcie sie jej o Hegla i skrajny materializm). Więc jeśli ta ideologia głosi, że cała przyroda ożywiona jest bezrozumna i bezcelowa, zatem jedyne, co można z nią uczynić to tylko użyć i wyrzucić. Stąd nie dziwi mnie Twoje podejście do drugiego człowieka. 
    Zarzucasz mi, że nie pozwalam swojemu dziecku na wybór na uczciwych zasadach. A dostrzegasz w ogóle, że to stwierdzenie posiada cechę zwrotności? Ja swoje dziecko ochrzciłem i wychowuję je w wierze katolickiej, a Ty swojego nie chrzcisz i wychowujesz w ideologii marksistowskiej. Dlaczego nie dasz mu szansy wyboru? Bo nie da się. Tak czy owak wychowujemy swoje dzieci w przekonaniach jakie sami głosimy. Martwi mnie jak wiele osób młodych dzisiaj myśli podobnie i narzuca dzieciom swoich ideologiczne myślenie, okłamując je, że będą przez to wolne. 
    Nota bene, warto zastanowić się nad tym, że zwyczajny instynkt samozachowawczy przemawia na korzyść katolicyzmu.  Jeśli Ty masz rację to w momencie śmierci ja zniknę i tyle. Jeśli jednak ja mam rację i to, co opisuje Biblia jest prawdą to w momencie śmierci Ty i Tobie podobni przegrają wszystko.
    Dalej piszesz taką zabawną hipotezę, która chyba nawet nie jest naukowa o tym, że po 24 tygodniu ciąży pojawia się świadomość (!?) A wiesz, że nauka współczesna w ogóle nie potrafi odpowiedzieć na pytanie czym jest świadomość. Potrafi dostrzec i opisać sporo jej cech, ale nie wie czym ona w swojej istocie jest. A już określić kiedy się pojawia (i to u płodu) to kosmos. Podobnie jak nie wie czym jest energia, a nawet grawitacja. Prawo Newtona opisuje znakomicie jak oddziałują na siebie duże ciała, ale nie definiuje grawitacji. Podobnie jak liczymy i opisujemy skutki działania energii, ale nie wiemy czym ona jest. Współczesna fizyka ciągle nie potrafi zdefiniować wielu podstawowych pojęć, choć pojawiają sie ciekawe hipotezy na ten temat. Ale zawsze warto mieć zdrowy dystans do tego, co ona wyjaśnia, a co tylko opisuje. Zatem nie mam nic przeciw temu, byś wierzył w co tam chcesz. Także w ewolucję, która nigdy nie została udowodniona. Owszem pewne jej elementy działają (i Darwin wykazał sie znakomitym zmysłem obserwacyjnym), np selekcja naturalna wewnątrz gatunków, ale między gatunkowe oddziaływania to na razie czysta fikcja. Nie ma żadnego dowodu na zaistnienie makromutacji międzygatunkowej. A według tej właśnie ideologii, jaką wyznajesz brak naukowego, namacalnego dowodu (empiryczny protokół naukowy) nie dopuszcza uznania takiej hipotezy za prawdziwą. Ale w końcu mówimy o ideologii, a ta właśnie woli, gdy jej głosiciele nie korzystają z rozumu tylko głoszą tezy podkładane przez ideologię (jak choćby te niemal anegdotyczne o ponad 50 różnych płciach). Jak widzisz małe są szanse, że dojdziemy do jakiegokolwiek porozumienia w kwestii merytorycznej. Jeszcze raz Ci powtarzam: dzisiaj głosisz prawo do zabijania nienarodzonych dzieci, jutro w ramach eutanazji lub innej ideologicznej frazeologii podpadniesz pod coś, co Ciebie wyeliminuje.(Znowu instynkt samozachowawczy powinien zadziałać, a nie działa).
    Ale jest coś konkretnego, co wynikło z tej rozmowy. Jeśli ten portal jest pod zarządem człowieka tak przesiąkniętego marksizmem to ja sie z niego wylogowuję na „amen”. Informacji o insektach poszukam w innym miejscu. 
    Życzę zastanowienia, bo prędzej czy później będziesz musiał stawić czoła swoim słowom. Mój Bóg często powtarzał: według twoich słów cię sądzę.

  8. Pozwolę sobie króciutko podsumować:
    – warto wyznawać wiarę w Boga choćby ze strachu – w przypadku pomyłki nic się nie traci
    – pozostawienie dziecku wolności wyboru jest w istocie ograniczeniem wyboru lub wręcz brakiem wyboru
    – Pismo Święte jest bezwzględnie prawdziwe w przeciwieństwie do Teorii Ewolucji
    – nie wiadomo, czy świadomość jest funkcją pewnych płatów mózgu, zatem może się pojawić na dowolnym etapie embriogenezy

    Cóż, zaorałeś totalnie. W obliczu tak niepodważalnych argumentów mogę tylko zapłonąć ze wstydu.

Leave a Reply