Burzyk szary Ardenna grisea wyrusza z Nowej Zelandii w długą podróż w północne regiony Pacyfiku, gdzie złoży jaja i wychowa pisklęta. Pokona nawet 12 tysięcy kilometrów – to prawdopodobnie najdłuższa trasa migracyjna w świecie zwierząt, z którą równać się mogą jedynie wyprawy wielorybów na łowiska antarktyczne. Żyzne wody Morza Beringa oferują do niedawna nieprzebrane zasoby pożywienia w postaci ryb i kryla. Lecz istotniejszym powodem migracji jest coś innego – nota bene powód ten dotyczy większości zbiorowych wiosennych przelotów ptaków, w tym naszych bocianów. Pożywienie jest przecież dostępne także tam, skąd przylatują, a gdzie warunki klimatyczne są bardziej sprzyjające. To długość dnia. Na półkuli północnej wiosną dnia znacznie przybywa – im dalej na północ, tym ta dysproporcja się powiększa. Więcej czasu na zebranie pokarmu i wykarmienie potomstwa stanowi najsilniejszą pokusę do odbycia dalekich i często niebezpiecznych podróży. Oczywiście burzyk szary nie podejmuje decyzji świadomie. Ulega instynktowi, działa niczym zaprogramowana przez dobór naturalny biomaszyna. Nie może zmienić trasy, którą podążali jego rodzice – musi wrócić na miejsce swoich narodzin. Nawet jeśli zmiany klimatu spowodują ocieplenie wód arktycznych i wymarcie kryla, a przełowienie ryb przez człowieka ich drastyczny spadek, ptaki te nie zmienią zwyczajów. W efekcie całe ich populacje zostaną zdziesiątkowane, a w skrajnym przypadku ulegną ekstynkcji. Burzyki i inni dalekodystansowcy, zarówno powietrzni, jaki morscy oraz lądowi, nie zmienią wdrukowanych zachowań. A ewolucja nie nadąży za zmianami środowiska, których tempo jest obecnie większe niż kiedykolwiek, nie licząc kosmicznego impaktu sprzed 66 milionów lat.

Burzyk szary Źródło: https://www.dutchbirding.nl/gallery/detail/29031
Jeśli czynniki ekologiczne są takie same przez długi czas, a szerzej rzecz ujmując – jeśli zmiennych jest niewiele, natura stawia na instynkt. W pozostałych przypadkach pozwala na improwizację. Wbrew pozorom, im bardziej złożony i zaawansowany ewolucyjnie organizm, tym więcej zachowań instynktownych przejawia. Człowiek ulega większej liczbie instynktów, niż jakikolwiek inny gatunek na Ziemi. Rzadko funkcjonują w izolacji, jak choćby odruchy bezwarunkowe. Zwykle umiejętności wrodzone i wyuczone koegzystują w interesie organizmu, a właściwie jego genomu. Przytoczę choćby kwestię posługiwania się językiem. Niedługo po narodzinach musisz nauczyć się mowy – ta umiejętność nie pojawi się sama z siebie. To zdobycz kulturowa. Jednocześnie zdolność do nauki języka została zapisana w genach. To instynkt – nie możesz nie nauczyć się mówić, chyba że urodziłeś się z wadą słuchu, bądź zaginąłeś w dżungli i wychowały cię szympansy. Jednocześnie możesz podjąć decyzję na niemal dowolnym etapie życia o poszerzeniu umiejętności lingwistycznych o kolejne języki. Modelowy przykład harmonii instynktu i improwizacji, dyspozycyjności i elastyczności w zależności od potrzeb, możliwości oraz warunków. Przetrwają i odniosą sukces wcale nie ci najsilniejsi, lecz ci najlepiej przystosowani. Najwszechstronniejsi.
Takie stwierdzenie o powszechności zachowań instynktownych u człowieka może budzić sprzeciw. Wszak każdego dnia podejmujemy setki autonomicznych wyborów. Czy na pewno? Być może ta autonomia decyzyjna jest złudzeniem? Za przykład niechaj posłuży wybór partnerki seksualnej. Optymalny stosunek obwodu talii do obwodu bioder u zdolnej do rozrodu, utrzymującej dobrą kondycję kobiety wynosi od 0.67 do 0,79. Proporcja ta stanowi doskonały wskaźnik zdolności reprodukcyjnych i zdrowia. Nawet dziś, w dobie promującego wyjątkową szczupłą sylwetkę modelingu i wyborów miss, kobiety o takiej proporcji są postrzegane jako najatrakcyjniejsze; jak zbadano, choć króliczki Playboya i zwyciężczynie konkursów piękności chudły na przestrzeni 30 lat, to proporcja ta wciąż pozostawała na tym samym poziomie. Mężczyźni uznają takie właśnie kobiety za najbardziej pociągające – a przecież nie wykonują obliczeń matematycznych i nie mierzą im talii. To czynią za nich ich mózgi bez angażowania świadomości. Podobnie ma się sprawa z oceną symetrii twarzy i reakcją na wydzielane feromony. Nie mamy pojęcia, jak bardzo jesteśmy manipulowani przez nieoczywiste sygnały wysyłane przez innych ludzi podczas osobniczych interakcji.
Przeszkodą dla wolnej woli jest nie tylko determinizm genetyczny, lecz i środowiskowy. Każdy krok zależy od wielu założeń początkowych – od przeszłych zdarzeń, osobistych upodobań, obecności innych ludzi, czy nawet rzeczy tak trywialnych jak pogoda. Te wszystkie czynniki zewnętrzne wpływają na ostateczną decyzję, która przy ich nawet drobnej zmianie mogłaby być inna. A skoro zachodzi związek przyczynowo-skutkowy, to trudno optować za całkowitą autonomią. Kiedy odczuwasz głód i wybierasz hamburgera zamiast pizzy, twoja decyzja jest pochodną rozmaitych splotów zdarzeń. Chwilę wcześniej obejrzałeś reklamę McDonald’s a ta utkwiła gdzieś w zakamarkach szarych komórek. A może twój organizm właśnie potrzebuje takich a nie innych składników odżywczych i w związku z tym pobudza apetyt na tę, a nie inna potrawę. Być może to efekt rutyny, wieloletnich przyzwyczajeń. Albo niewymazywalny uraz, wszak przed laty zatrułeś się nieświeżą margheritą. Jakiejkolwiek alternatywy nie obierzesz, nie wzięła się ona znikąd. Jest zdeterminowana.
No dobrze, ulegamy bodźcom, ale wciąż to my dokonujemy selekcji, nawet jeśli kryteria znajdują się poza zasięgiem naszej świadomości. Prawda? Cóż, nie jestem tego taki pewien. Decyzyjność poddano badaniom eksperymentalnym. W doświadczeniu Kornhubera sprawdzono aktywność mózgową podczas wykonywania pewnej czynności – zdecydowano się na poruszenie palcem na polecenie ustne. Okazało się, że (uogólniając) badacz z dostępem do elektroencefalografu wiedział wcześniej od badanego, kiedy ten poruszy palcem. Różnica była niewielka, około półtorasekundowa – ale powtarzalna. Odpowiednie obszary w mózgu uaktywniały się zbyt wcześnie przed wykonaniem polecenia – ta różnica byłą ewidentnie zbyt duża, aby można ja było wyjaśnić jedynie opóźnieniem wynikającym z czasu, jaki potrzebuje ciało od wydania polecenia przez neurony do poruszenia mięśni. Nie jestem neurofizjologiem i nie potrafię ocenić, czy nie należy tu wziąć pod uwagę dodatkowych czynników – choćby tego, jak przebiegają drogi decyzyjne w neuronach i jak jest ich natura, czy jaka jest dokładnie zasada działania samego urządzenia wykorzystanego do badań. Faktem pozostaje, że wyniki wywołały duże poruszenie. A potem zostały potwierdzone w sposób bardziej spektakularny.
W 2008 roku grupę ludzi poddano badaniom rezonansem magnetycznym zwanym fRMI. W czasie eksperymentu można było obserwować zmiany aktywności mózgu. Ochotnikom postawiono proste zadanie – mieli wybrać jeden z dwóch przycisków, lewy bądź prawy i zapamiętać jedną z liter wyświetlanych na ekranie umieszczonym przed ich twarzami; litery zmieniały się co pół sekundy. Badanie to nazwano eksperymentem Haynesa i wykazało pewną prawidłowość. Aktywność neuronów następowała około 7 sekund przed świadomym wyborem badanego. Tak jak w badaniu Kornhubera, badacze wiedzieli przed badanym, jaką podejmie decyzję w oparciu o aktywność mózgu obserwowaną na ekranie, tyle że znacznie wcześniej – nie 1.5 sekundy, lecz 7. W powtórzonym w 2013 roku i nieco zmodyfikowanym eksperymencie wyznaczono bardziej złożone zadanie – należało wybrać rodzaj działania matematycznego na wyświetlanych liczbach. Tym razem badacze wiedzieli 4 sekundy wcześniej, czy to będzie odejmowanie, czy dodawanie.
Wszystkie te wyniki sugerują, że decyzję o dokonywanie wyborów podejmuje nasza podświadomość, nie świadomość. Już podjęta decyzja zostaje niejako przekazana tej drugiej przez tą pierwszą. Pojawia się złudzenie wolnej woli. Wybór został dokonany. Świadomość otrzymała na tacy wcześniej obraną opcję – a zasada, że nie bierze już pod uwagę innych sprawia, że uznajemy ten a nie inny wybór za dokonany świadomie.
No tak, tyle że jeśli to nie my podejmuje decyzję to kto? Przecież nasz mózg to właśnie my. Niektórzy przewidują nawet powstanie technologii pozwalającej przeniesienie mózgu do bardziej trwałego i niezawodnego nośnika aniżeli biologiczny. Do cyberciała. Moim zdaniem to nie zadziała. Ponieważ mimo wszystko 'ja” to nie tylko świadomość i podświadomość, ale i ciało. Są one ze sobą silnie powiązane, być może nierozerwalnie – i tak jak ciało nie przetrwa bez mózgu, tak i mózg nie będzie funkcjonował prawidłowo bez przypisanego mu ciała. Wspominam o tym, aby zwrócić uwagę na naszą skłonność do dostrzegania dualizmów tam, gdzie ich nie ma. Kultura kontra natura. Świadomość kontra ciało. I wreszcie tzw. dusza kontra ciało. Tymczasem jedno wynika z drugiego i jedno jest zależne od drugiego (poza duszą, która nie istnieje). Podejrzewam że to samo dotyczy wolnej woli. Decyzyjność nie może istnieć w zawieszeniu, bez materialnej podstawy, od której jest zależna. A jeśli jest zależna, to nie jest w pełni autonomiczna.
Nie rozstrzygam ostatecznie istnienia wolnej woli, bo brak mi pewności, przesłanek o wystarczającym znaczeniu. Brak mi dowodów. Mimo to szczerze wątpię w pełni niezależną wolną wolę.
Pozostaje jeszcze rola i funkcja wolnej woli w religii chrześcijańskiej. Otóż ma ona gwarantować możliwość wyboru między dobrem i złem a w efekcie usprawiedliwić największe bestialstwo, jakie można sobie wyobrazić – skazanie grzesznika na wieczne męki bez najmniejszej szansy na poprawę. Nieodłącznie kojarzona jest z takimi atrybutami religii jak grzech i zbawienie. Problem w tym, że tak dobro, jak i zło są pojęciami względnymi i nie sposób je obiektywnie rozdzielić, a przynajmniej nie zawsze. Zaś pojęcie grzechu jest tak mętne i pod wieloma względami durne, że dla racjonalnej analizy nieistotne. Naukowa wykładnia jest precyzyjna – działamy w interesie genów, które nas stworzyły i które nas wypełniają; wola jest uzależniona od tej uniwersalnej misji, jak również jest funkcją lub efektem aktywności mózgu . Religijna odnośnia każe wyznawać abstrakcyjny, nadmiarowy i zawieszony w próżni byt (to już kolejny Trójcy Świętej i ludzkiej duszy) o boskiej proweniencji. Z tych względów pozostaje przyjąć, że wolna wola została wprowadzona w partykularnym interesie sekty zwanej chrześcijaństwem i zbrodniczej organizacji zwanej Kościołem, po czym uznać ja za równie wiarygodną, jak pozostałe fantasmagorie religijne.
Ps. Niejednokrotnie spotykałem się z opinią, że pytanie o wolna wolę nie jest pytaniem naukowym i jako takie należy je zostawić filozofii i religii. Nie zgadzam się z takim przyporządkowaniem. Oczywiście nie bez znaczenia pozostaje tutaj sama definicja wolnej woli, ale nawet jeśli wybrać tę najbardziej mistyczną, to niewiele to zmienia. Być może istnienia takiej mistycznej, hipotetycznie pozbawionej materialnych atrybutów wolnej woli nauka nie rozstrzygnie; fakt. Ale nie uczyni tego tym bardziej filozofia, której domeną stało się raczej sianie wątpliwości i rozdzielanie włosa na czworo, niż udzielanie wiążących odpowiedzi. A już na pewno nie uczyni tego religia, która w ogóle nie odpowiada na jakiekolwiek pytania. Co najwyżej podstępnie udaje, że na nie odpowiada.
Generalnie zgadzam się z treścią artykułu, poza tym, ze 66 mln lat temu miała najdotkliwsza katastrofa w dziejach Ziemi. Wcześniej miały miejsce większe wymierania, chyba, że miałeś na myśli coś innego tj. zaawansowanie wymarłego życia podczas ostatniego dalece idącego w skutkach impaktu. Odnośnie wolnej woli, moim zdaniem również instynkt podświadomie podejmuje decyzję, my świadomie ją jedynie zatwierdzamy, staramy poddać obróbce lub odrzucić. Nasze mózgi nie pracują przecież na maksymalnych możliwych obrotach, a ciągnące się miliony lat doświadczenie ewolucyjne zapisane w genach przecież nie zniknęło wraz z pojawieniem się świadomej decyzyjności. Zresztą nie mogłoby, bo determinuje nasze dalsze trwanie jako gatunku.
Wymieranie z końca kredy nie było aż tak drastyczne, jak permskie, ale za to bardziej gwałtowne i nagłe – i to właśnie miałem na myśli.
To swoiste ograniczenie wolnej woli przez instynkty i tak czy inaczej rozumiany determinizm, o którym wspominasz, bardzo do mnie przemawia. Zastanawiam się jednak, czy taka warunkowa decyzyjność wciąż może być nazywana wolną wolą. To chyba zależy od definicji i interpretacji.