Melittidae – Spójnicowate
Ciało czarne. Twarz i tułów pokryte gęstymi, żółtymi, bądź białawymi włoskami. Przepaski poprzeczne na tylnych krawędziach tergitów wąskie, nieprzerwane. Uwaga – na tergicie 5-ym brak przepaski. Skrzydła przezroczyste; w przednim skrzydle 3 komórki kubitalne Cu.
- Liczebność. Rzadko obserwowana, nieliczna
- Biotop. Tereny z rośliną żywicielską, zwłaszcza murawy kserotermiczne i tereny o wapiennym podłożu oraz pastwiska
- Wymiary. Długość ciała 10-12 mm
- Aktywność. Koniec lipca – połowa września
- Lokalizacja. Austria, Polska – dolnośląskie. W Polsce liczniejsza na południu
- Pokarm. Nektar. Dla larw samice zbierają pyłek i nektar – odwiedzają niemal wyłącznie kwiaty zagorzałków
- Podobne. Pozostałe spójnice bywają podobne, ale odwiedzają inne kwiaty i pojawiają się wcześniej w sezonie
- Uwagi. Autorzy obserwacji – gernotkunz Meadowlark
- Więcej o gatunku
*zagorzałka, nie zagorzałkowa 🙂
Przy sporządzaniu opisu miałem dylemat. Wprawdzie w słoniku nazw owadów widnieje zagorzałka, ale być może to literówka. W innych źródłach spotkałem formę dłuższą, która zresztą brzmi sensowniej – nie uważasz? I taką przyjąłem. Jesteś pewna o poprawności tej, którą sugerujesz?
A w jakich źródłach miałeś zagorzałkową? Bo ja się z tą nazwą z kolei nie spotkałam. Zagorzałka jest, oprócz Ruszkowskich, u Celarego w monografii spójnicowatych, u Flagi w „Metodach czynnej ochrony…” i u Celarego i Flagi w „Pszczołach dziko żyjących…”. Co do poprawności nazwy – z polskimi nie jest tak jak z łaciną, trochę trudniej ocenić, co jest poprawne a co nie, raczej decyduje użycie:) Zagorzałkowa wydaje się bardziej „po polsku”, bo jest zagorzałek, no ale Celary i Flaga konsekwentnie piszą za Ruszkowskimi.
Sprawdziłem wtedy w „Błonkówkach” Bellmanna i „po internetach”.
A faktycznie, w „Błonkówkach” jest „zagorzałkowa”. Tutaj faktycznie wymyślili bardziej „po polskiemu” nazwę, ale ogólnie niespecjalnie lubię nazewnictwo z tej książki (mam ją od niedawna), zdecydowanie wolę makateczkę komonicówkę od żywicówki osowatej czy zbierki od frantek. A w internecie nie znalazłam prawie że nic ani w jedną, ani w drugą. No nic, ja będę wierna książkom Celarego i Flagi i pozostanę przy zagorzałce 🙂
A ja nie upieram się przy tutejszej wersji, po prostu chciałem to z Toba nieco bardziej konkretnie skonsultować. I dochodzę do wniosku, że warto używać jednak tej klasycznej wersji.
O, cieszę się bardzo:) Swoją drogą, ten gatunek jest jednym z moich pszczelich marzeń, jej roślinę pokarmową już widziałam, jej samej jeszcze nie – a jest, a przynajmniej kiedyś była, w moich okolicach.