Wiosna za pasem to czas, gdy owadzia brać budzi się do życia. Jeśli tylko marcowe słońce nie skrywa się za chmurami, a temperatura wzrasta coraz wyraźniej powyżej zera, zimowe kryjówki opuszczają stęsknione ciepłych promieni sześcionogi. Większość z nich przeczekała mrozy i śniegi w stanie diapauzy, ale niektóre po raz pierwszy oglądają świat – dla miłośnika bzygów klasycznym przykładem są gatunki z rodzaju Melangyna. Do aktywności wracają zatem i obserwatorzy entomofauny. Jednak wegetacja dopiero raczkuje, nawet liście jeszcze się nie rozwinęły. Latem wystarczy wyjść przed dom, aby spotkać najróżniejsze owady. Ale gdzie szukać ich w takich warunkach?
Najlepiej tam, gdzie kwitną nektarodajne i pyłkodajne kwiaty. W tym zakresie jednymi z najważniejszych pionierów są wierzby. Znam kilka łozowisk w Łodzi, ale zdecydowanie najbardziej polecam to porastające użytek ekologiczny położony w północnej części dawnego poligonu wojskowego na BRUS-ie. Majerowskie Błota obejmują obszar 6.14 hektara i zajmują pozostałość dawnego zbiornika wodnego, z którego obecnie pozostała jedynie skromna namiastka. Północną granicę użytku stanowi ulica Biegunowa. Pełno tu szuwarów (głównie pałki szerokolistnej Typhetum latifoliae) i różnych gatunków wierzb, dzięki czemu okres ich kwitnienia znacznie się wydłuża; kiedy jeden gatunek przekwita, kolejny dopiero zaczyna obsypywać się kwiatami. Dla melitofagów to prawdziwy raj. Na skraju rozlewiska natomiast kwitną głogi – ale to dopiero w maju. Dawniej zakwitały chronione centuria pospolita Centaurium erythraea i kruszczyk szerokolistny Epipactis helleborine. Obecnie już ich nie ma – pożar szuwaru w 2004 roku okazał się zabójczy. Wyniosły się także rzadkie gatunki ptaków – min. bąki, trzciniaki, trzcinniczki, remizy, świstuny, słonki, pokrzywnice, a nawet bataliony – tutaj główną winę ponoszą hałaśliwi motocykliści i quadowcy rozjeżdżający niemiłosiernie cały BRUS. Ich obecność to prawdziwa katastrofa dla tego zakątka, nad czym boleją okoliczni mieszkańcy. Opowiadali mi, ze próbowali interweniować, ale ani policja, ani straż miejska nie mają czasu na głupoty. Ba – ponoć wyciągnęli z mułu quada jednego z wandali, gdy ten przecenił terenowe możliwości pojazdu. W zeszłym roku, podczas brawurowej jazdy przez trzcinowiska jeden z quadowców potrącił śmiertelnie koziołka sarny; znalazłem go martwego.
Owady mają się znacznie lepiej. Sukcesywne zarastanie zbiornika zdaje się im służyć. Już podczas pierwszej zeszłorocznej wizyty, w połowie marca, udało mi się zaobserwować min. Elgiva solicita i Sepedon sphegea; miejsce wybitnie sprzyja smętkowatym i z pewnością można odnaleźć więcej gatunków Sciomyzidae. Jednak główną przyczyną, dla której warto monitorować Majerowskie Błota, są bzygi. Oprócz tzw. przezimków takich jak Parasyrphus punctulatus czy Scaeva selenitica gwarantowane są spotkania ze świeżutkimi Melangyna pavlovskyi, Melangyna lucifera, Cheilosia grossa i Cheilosia albipila – pięknymi i w Łodzi rzadko spotykanymi gatunkami (samce Melangyna pojawiają się przed samicami, czasem już w lutym). Masowo wręcz latają Cheilosia urbana i Eristalinus aenus. Oczywiście lista stołujących się na wierzbach bzygowatych jest sporo dłuższa. A poza tym dopisuja koczownice Nomada i rozmaite pszczolinki. Co najmniej dwa gatunki podścianek Myopa (buccata i tesselatipennis) również korzystają z darmowej stołówki. Oprócz tego masa innych owadów ( bardzo liczne są rączyce Gonia picea ). Miłośnikom motyli polecam poszukiwania wspaniałego wąsika Adela cuprella, którego nie widziałem nigdzie indziej w mieście. W marcu, a zwłaszcza w kwietniu, Majerowskie Błota tętnią życiem. Wkrótce nowy sezon – 2015 – a ja ponownie odwiedzę to magiczne miejsce co najmniej kilkukrotnie.
Rok 2018. Majerowskie Błota całkowicie zalane, nie ma szans na dotarcie suchą stopą do żadnych stanowisk. Sytuacja bez precedensu za mojej ” kadencji „. Szokująca tym bardziej, ze rok wcześniej lustro wody dla odmiany niemal zupełnie zanikło; pojedyncze niewielkie kałuże stały się ostoją dla składających skrzek żab. A to by się Boguś zdziwił, gdyby to mógł zobaczyć.