Notatka z wypadu na Samos
Pojechałem tam dla niego – pazia południowego Papilio alexanor. Dla mnie to motyl legendarny. Żyje w Europie i Azji w rozproszonych stanowiskach, redaktorzy motylich stron nie chcą ujawniać jego dokładnych lokalizacji i słusznie. Dla obserwatora jest prawdziwym wyzwaniem, ponieważ wszystko robi w locie: kopuluje, składa jajeczka, spija nektar. Rzadko przysiada z rozłożonymi skrzydłami: tuż po opuszczeniu poczwarki lub grzejąc się w porannym słońcu, innymi słowy nerwus. Dokąd pojechać: do Prowansji, na Peloponez, czy na wyspy greckie? Pod koniec ubiegłego roku wybór padł na Samos, to przecież istna owadzia wyspa, może uda się tam zaobserwować także inne paziowate, z podrodziny Parnassiinae: niepylaka żółtoskrzydłego, niepylaka mnemozynę i zygzakowca ogoniastego (nigdy żadnego z nich nie widziałem). A co z różnicami czasowymi w pojawach imago? Trzeba by siedzieć na Samos od marca do czerwca, aby zobaczyć je wszystkie. Nic to, pojadę na początku maja i musi się udać. Jak pomyślałem tak zrobiłem, wykupiłem tygodniową wycieczkę od 6 do 13 maja już w grudniu i z miejsca zacząłem przygotowania: zamówiłem dokładną mapę Samos, kupiłem obiektyw 55-300 z silnikiem PLM do mojego Pentaxa; trudno uwierzyć jak szybki autofocus ma ten amatorski obiektyw, od razu przypadł mi do gustu. Tak w ogóle wziąłem trzy obiektywy, w tym 90-tkę makro, a co mówię sobie, będę robił zdjęcia także jajeczkom i gąsienicom, jak profesjonaliści: Heiner Ziegler czy Jacek Strojny. Z namówieniem żony na wyjazd poszło nadspodziewanie gładko (zawsze jeździmy razem), przedstawiłem jej miraż wiosny w śródziemnomorzu z kwitnącymi na liliowo dzwonkowatymi, zwisającymi ze skał i murów, z przydrożnymi, kwitnącymi na fioletowo storczykami i łąkami żółtymi od kwitnących astrowatych, trzeba to zobaczyć choć raz w życiu. W pracy udało się zastrzec jeden majowy tydzień bez zajęć. Potem oglądałem w kółko filmiki na YouTube o interesujących mnie gatunkach, uczyłem się rozpoznawać rośliny żywicielskie i tak niepostrzeżenie nadszedł czas wyjazdu.
- 6 maja – lądowanie na Samos z niesamowitymi zmianami ciśnienia w uszach, jak na żadnej greckiej wyspie, doskwierało to wszystkim pasażerom, oprócz jednego malca śpiącego w ramionach ojca, spał smacznie dalej, również przy wysiadaniu z samolotu
- 7 maja – mieszkamy w nadmorskim Kampos Marathokampou na południu wyspy w uroczym pensjonacie Villa Jota. Przed południem tuż przy plaży zobaczyłem pazia królowej, szybki lot, przysiadł wysoko na szpilkach rozłożystej pinii. Dobra nasza pomyślałem, to dobry omen. Po południu wspiąłem się ponad Kampos na piękne, żółto i fioletowo kwitnące łąki. Motyli mało, za to dużo błonkówek. Wielka smukwa plamkowana (Megascolia maculata) z masywnym czarnym odwłokiem z czterema żółtymi plamami, smoliście czarna zadrzechnia (Xylocopa violacea?) i jeszcze czarnopomarańczowy chrząszcz majkowiec Mylabris quadripunctata

Megascolia maculata Fot. Adam Kula

Mylabris quadripunctata Fot. Adam Kula
- 8-9 maja – frustracja i przebłysk nadziei. Codziennie podejmujemy z żoną 10, 12 kilometrowe wędrówki wokół Kampos (tyle przynajmniej pokazuje aplikacja w komórce). We wtorek idziemy do jaskini Pitagorasa wspinając się kilkaset metrów n.p.m. Okolica zapiera dech w piersiach, dużo kwitnących storczyków tylko motyle strasznie nerwowe. Nie mogę do żadnego podejść. Przed oczyma przelatuje w dół stromego gaju oliwnego paź żeglarz, nie dając nawet szansy na podniesienie obiektywu. W końcu robię zdjęcie rusałce admirałowi, rusałce osetnikowi i przestrojnikowi wielkiemu. U podnóża schodów do jaskini Pitagorasa widzę mocno zlatanego motyla i nie mogę uwierzyć, to Archon apollinus, serce bije mi mocnej, widzę go w wizjerze, wyraźny wzór na skrzydłach, nie stracił łusek, tylko dolne prawe skrzydło ma mocno poszarpane, palec jest już na spuście migawki i … odlatuje, zaskakująco szybko jak na takiego staruszka, zostawiając mnie z niczym

Maniola jurtina Fot. Adam Kula

Vanessa atalanta Fot. Adam Kula
- 10 maja – frustracja i euforia. Koniecznie trzeba się ruszyć z Kampos Marathokampou. W centrum moich kilkumiesięcznych planów i kalkulacji było spenetrowanie terenów wokół wioski Pirgos, leżącej w środku wyspy, to tam na motylich stronach najczęściej lokowano pazia południowego. Z Kampos Marathokampou do Pirgos jest około 20 km, auta nie prowadzę, bus tam żaden nie jeździ. W trakcie przygotowań do wyjazdu myślałem o wypożyczeniu roweru i rekreacyjnej przejażdżce do Pirgos, ale jakże się myliłem. Trasa okazała się stroma i kręta niczym podjazd na metę górskiego etapu Tour de France, a ja niestety Rafałem Majką nie jestem. Co pozostaje? Wycieczka fakultatywna wokół wyspy! Na początku wizyta w pracowni garncarskiej, następnie jedziemy na wschód do Klasztoru Megali Panagia niedaleko wioski Mili. Po zwiedzeniu zabytku, wiedziony niejasnym przeczuciem ruszam do półdzikiego przyklasztornego ogrodu i od razu go zauważam: Zerynthia cerisy – zygzakowiec ogoniasty. Udaje mi się zrobić jedno zdjęcie. Odwracam głowę i widzę jeszcze dwa latające osobniki, nic tylko zostać tu jeszcze pół godziny. Cóż kiedy wołają do autokaru, pomimo niedosytu przychodzi zadowolenie, bo spełniło się jedno z moich marzeń. Wino, które na degustacji podawano nam pod koniec tego dnia, w prywatnej winnicy po zachodniej stronie wyspy, smakowało jak żadne inne w życiu

Zerynthia cerisy Fot. Adam Kula
- 11 maja – czy dobrze jest iść za ciosem? Następnego dnia wędrujemy z żoną ponownie trasą na zachód do jaskini Pitagorasa, na rozwidleniu dróg skręcamy jednak do Nunnery Monastyry. Skoro wczoraj przy świątyni Megali Panagia poszło tak dobrze, może będzie tak i tym razem? Idziemy przez aromatycznie pachnący piniowy las, dochodzimy do podstawy skalnego masywu, klasztoru nie odnajdujemy. Motyli mało, fotografuję żółtego-zielonego Colias chrysotheme i zjawiskową sieciarkę Nemoptera coa. Musi mi to wystarczyć na osłodę dzisiejszego dnia. Bo coś ty chłopie myślał, wyrzucam sobie, że pojedziesz na parę dni na Samos i od razu zobaczysz pazia południowego? Matt Rowlings na stronie euroButterflies podaje, że imago Papilio alexanor pojawia się na Samos w czerwcu, a nie w maju. Czy widziałeś tutaj opisywaną przez niego roślinę żywicielską tego gatunku, Opopanax chironium (Hercules-all-heal)? Czy przegapiłbyś charakterystyczną, 1-3 metrową bylinę – nie, więc daj sobie spokój i nie rób sobie nadziei. Na przekór tym gorzkim rozmyślaniom, w nocy śniło mi się, że idziemy z żoną na północny-wschód do miasteczka Marathokampos i daję jej ręką znać, aby się zatrzymała, bo go zobaczyłem …

Nemoptera coa Fot. Adam Kula
- 12 maja – pomimo pogodzenia z losem, euforia do kwadratu. Piątek to ostatni dzień pobytu. Jutro, tylko pakowanie bagażu i wylot do kraju. Nie mam już większych nadziei, na spełnienie głównego celu wyprawy, jednak zgodnie z moją senną wizją idziemy do Marathokampos, które w porannym słońcu kusząco lśni na wzgórzu. Z pensjonatu, gdzie mieszkamy, do Marathokampos jest jakieś 5 km, wiejska żwirowa droga obrośnięta dzikimi oliwkami, ostrokrzewami i drzewami karobowymi, wije się po zboczu wśród oliwnych sadów. Nagle, mniej więcej na 2. kilometrze trasy, na liściach dziko rosnącej oliwki zauważam go, duży piękny motyl, siedzi z rozłożonymi skrzydłami i grzeje się w słońcu, to mój Papilio alexanor. Nie tracę czasu, robię pierwsze i kolejne zdjęcia, podchodzę bliżej, nie obawiam się już, że odfrunie. W wizjerze widzę go dokładnie, to niezlatany świeżak, który prawdopodobnie dziś wyszedł z poczwarki, skrzydła ma już całkowicie rozprostowane, musi się tylko ogrzać. Po zrobieniu około 20 zdjęć odchodzę nie oglądając się za siebie, nie mogąc uwierzyć w to co mnie spotkało. Nieco dalej robię zdjęcie delikatnej, kwitnącej na biało Scaligeria napiformis z rodziny selerowatych, jestem przekonany, że w tej okolicy, to na niej żerują pazie południowe. Taką możliwość potwierdził zrobiony później w domu research. Dochodzimy do urokliwego Marathokampos, z uliczkami tak stromymi i krętymi, że ludzie muszą tu chodzić nieco pochyleni. Na północnych obrzeżach miasteczka robię jeszcze zdjęcie czarnej zadrzechni z żółtą plamą na tułowiu w kształcie klepsydry lub popiersia damy.

Papilio alexanor Fot. Adam Kula
- 13 maja – refleksje. Podczas lotu powrotnego do kraju rozmyślam nad zieloną wyspą Samos, która choć zamieszkana od neolitu, zachowała wiele ze swoich przyrodniczych skarbów. Z okienka samolotu widzę dziwny zachód słońca. Tarcza słoneczna chowa się za fałszywym horyzontem z chmur, jakby roztapiała się w Ziemi, a ja mam jeszcze przed oczyma pazia południowego, który łaskawie udzielił mi krótkiej audiencji w swoim królestwie